Ten wpis zaczniemy od wyjaśnienia, kim jest „polski foodie”. Pytanie tylko kim jest osoba opisana tym obco brzmiącym słowem? Bo o ile słysząc „smakosz”, „łasuch” czy po prostu „żarłok”, przed naszymi oczami niemal od razu pojawia się określony typ entuzjasty kulinariów, o tyle słowo „foodie” mówi niewiele. Jak podaje portal natemat.pl foodie, to według definicji osoba o określonych preferencjach kulinarnych. Można założyć, że wyznaje ona zasady zbliżone do slow food. A zatem stara się odkrywać nowe smaki, docenia tradycyjne, regionalne przysmaki, celebruje zarówno moment przygotowania posiłku jak i samego jedzenia, na bieżąco stara się wzbogacać swoją wiedzę na temat kulinariów. Zanim coś kupi w supermarkecie, długo studiuje etykietę. Foodie jest więc także świadomym konsumentem. Foodie jest wyznawcą foodyzmu, czyli religii w której bogami są szefowie kuchni, świątyniami są dobre restauracje, a przepisy kulinarne świętymi księgami.
I tak polscy foodsi
polecają sobie miejsca, gdzie można dobrze zjeść, wymieniają się
przepisami, informują o lokalnych targach żywności regionalnej,
ostrzegają przed podejrzanymi dostawcami i podróbkami, niekiedy wspólnie
gotują. Na Facebooku od kilku lat działa prężnie profil polskich foodie – niewielki, bo członkowie sami decydują kogo przyjąć do grupy. Foodie można spotkać w stolicy na zakupach w Koszykach, na Bio Bazarze czy żoliborskim Targu Śniadaniowym, bo to jednak wciąż warszawski trend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz